Język Wilniuka. Być, czy zaniknąć?


WALLPAPERS[RU]. Art Pack 10'2001Język Wilniuka, jaki słyszymy na co dzień – to dziedzictwo, które my, Wilniuki zniszczymy samodzielnie już wkrótce. Uśmiechacie się? Ja nie żartuję.

WALLPAPERS[RU]. Art Pack 10'2001

Oto trzy warianty języka, z trzech regionów Litwy:

„Pojechawszy ja wczoraj awtobusem na ryneczek, nu tamten, kturen wienkszy, kupiwszy swiniacza kopytka i puł głowizny, mysla kwaszanina benda gotowac z kartoflo“.

„Co tu latasz ruschlostawszysia, zaszpil kapota“.. przystudzisia.. Gzie tam puparsia, anu nazad!”.

„Gdzie ty żyisz?“ „ Aj, pad Joniszkomi w Malackim rajonie .. A ty?” „A ja w Czykuniszkach, pud Wilnem, kułu magazynu nidaleko…“.

Uśmiech na twarzy i ciepłe wspomnienia z dzieciństwa – to są moje uczucia słysząc te słowa. To nasza mowa od wieków, którą wszyscy na Litwie żartobliwie nazywają „tutejszą“. To swoisty język, który trudno nazwać dialektem, mowa powiewająca młodością i starością jednocześnie, życiem i odejściem, niby księga samodzielnie pobierająca nowe wyrazy i nie obowiązkowo polskie, wydaje nam się, że nigdy nie zgaśnie. Mówiąc, czasami łapiemy się na tym, że mówimy komicznie, wtedy śmiejemy się i „po prykolu” upiększamy litewskimi końcówkami jeszcze bardziej zawzięcie swoją niepowtarzalną mowę ojczystą. Niezwykła dla ucha tradycyjnego Polaka mowa, dźwięczny śmiech, jaskrawy strój (wystrojeni jesteśmy na co dzień i na dowolną okazję, zawsze) – To my Polacy z Wileńszczyzny!

Ciekawostką jest to, że mowa Wileńska nie jest jednolita. W zależności od regionu ma ona różne brzmienia, intonacje, a nawet tempo. Czasami, jak brakuje nam słów, nie zastanawiając się długo, wstawiamy wyrazy z innych języków, dla nas również znanych: w Święcianach – z litewskiego, w Podbrodziu – rosyjskiego, w Solecznikach białoruskiego albo rosyjskiego, w Awiżeniach, Niemenczynie, Szyrwintach – litewskiego. Pierwsze przytoczone przeze mnie zdanie to pogawędka babć z rejonu Święciańskiego. Podczas rozmowy babć słyszymy monotonny nieco, smutny niby śpiew, ludzie tutaj mówią trochę powolniej, smakując każdy wyraz, w niektórych miejscowościach można usłyszeć słowa w Polsce zapomniane 100 lat temu, a u nas żyjące w mowie starszych osób: „każden“, „tamten“, „schilenia“ itd. Im starsza osoba, tym mniej używa wyrazów obcych, a jednak jest to mowa Kresowa, pokrewna mowie, której dotychczas potocznie używają nasi bracia z Ukrainy i Białorusi.

Drugie zdanie – urywek mojej znajomej z samego serca Wileńszczyzny, tak też mówią w Zujunach, Awiżeniach, Ciechanowiszkach, Krawczunach, Płaciniszkach. Mowa żywa, energiczna, dźwięczna. „O“, zastępuje litera „u“. Np. „Pujechała, „pupaczyla“ (po polsku, „popatrzyła“). W trzecim zdaniu – rozmowa dwóch kobiet z różnych regionów. Jak widać, również nie jest to poprawna polszczyzna, to dialekt, który formował się setki lat w wyniku życia obok przedstawicieli innych narodowości. Ciekawe jest to, że rozmówca z Polski pewnie nie zrozumiałby co najmniej 30 procentów rozmowy, natomiast babcie z Wileńszczyzny domówiły by się nawzajem bez większego wysiłku, używając wyrazów dla siebie wygodnych.

To mowa nieoficjalna, niepisana, która formowała się na Wileńszczyźnie w ciągu stuleci, jest nam bliska i droga. Tak u nas mówi większość osób pochodzenia polskiego. Czasami, wśród nas tutaj mieszkających, słyszymy staranną polszczyznę mającą przykryć nasze pochodzenie. Takich zawsze zdradzi nasz niepowtarzalny śpiewny akcent, uważny Polak od razu zrozumie skąd pochodzi „śpiewający” rozmówca. Trudno powiedzieć, czy można by było ten język w jakiś sposób sformalizować i korzystać z niego jak z języka urzędowego. Pewnie nikt nad tym nawet nie zastanawia się. A jednak bez względu na wszystko mowa żyje wśród nas. Posługują się nią poeci, pisarze tacy jak Jan Rożanowski, Wincuk z Pustaszyszek i inni. W przestrzeni internetowej można znaleźć nawet blog „Pulaki z Wilna“, a w nim słownik mowy wileńskiej. Powstaje pytanie, czy chcemy, aby nasza gwara ojczysta jutro stanęła obok dotychczas obowiązującego języka Litewskiego? Pewnie nie.

Politycy pochodzenia polskiego stawiają sobie dziś za cel wprowadzenie języka polskiego jako języka urzędowego na Wileńszczyźnie. Polskiego, który jest praojcem mowy, którą dzisiaj powszechnie posługujemy się na co dzień, a wiele osób, szczególnie starszych, nie zna żadnych języków poza językiem Wilniuka. Czy zastanawiają się dzisiaj politycy, co nas czeka w wypadku uznania języka polskiego za drugi język urzędowy i jakie będą tego konsekwencje? Większość z nas będzie miała obowiązek w dość krótkim terminie opanować język polski, a taka powtórka z języka, a może całkiem nowe doświadczenie jego nauki byłoby dla nas niełatwym wyzwaniem. Z własnego doświadczenia wiem, że nawet po ukończonych studiach w Polsce większość Polaków z Wileńszczyzny nie mówi po polsku tak, jak mówią Polacy w Polsce. Z ręką na sercu przyznam, że będąc uczennicą, tak jak wszyscy koledzy ze szkolnej ławki, poprawną polszczyznę wraz z podręcznikami wkładałam starannie do plecaka tuż po lekcjach, a w naszym otoczeniu nadal panowała nasza ojczysta, egzotyczna mowa wileńska. A teraz wyobraźmy sobie nową dla nas tradycję – od jutra język Polski obowiązuje Erga omnes, czyli względem wszystkich tutaj, na Wileńszczyźnie. Poprawna bezwzględnie mowa i pisownia dla niektórych całkowicie nieznana. Z ręką na sercu powiem, nie potrafię dzisiaj z niej korzystać należycie, tak jak potrafię dzisiaj korzystać z języka litewskiego.

Dla mnie, jak też dla większości przedstawicieli młodego pokolenia, o wiele łatwiej jest dzisiaj porozumiewać się poprawnie w języku litewskim. Poprawny litewski słyszymy na co dzień, a poprawnej polszczyzny na Litwie prawie nie słyszymy. I o wiele łatwiej dla dużej większości powiedzieć albo napisać po litewsku, niż przypomnieć sobie, czego uczyliśmy się kiedyś w szkole albo na studiach. Tym bardziej, że w szkole, jak też w „polskich” przedszkolach, coraz bardziej dominuje język rosyjski. A teraz weźmy dowolną z babć, podanych jako przykład na początku tego artykułu. Ile informacji babcia zrozumie, jeśli do niej zwróci się urzędnik poprawną polszczyzną? Odpowiem – 50 proc. informacji w najlepszym wypadku. Wyobraźmy sobie, co czeka w danej sytuacji urzędników? Ustawa zobowiąże ich do nauczenia się w doskonałości języka, którego do dziś nie możemy nauczyć się my, jak też nie władają nim doskonale nawet przedstawiciele licznych organizacji polskich działających na terytorium Republiki Litewskiej.

Nie widzę dzisiaj sensu we wprowadzaniu dziś języka, z którego nie korzystamy na co dzień. Czy też dążąc do poprawnej polszczyzny, wdrażając ją w naszą codzienność, nie utracimy z biegiem lat naszego zabytku kultury – pięknej, żywej, melodyjnej i bogatej mowy Wilniuka, może warto by jednak skoncentrować uwagę na tej ostatniej, zabytkowej, która nadal żyje wśród nas, ale może wkrótce zaniknąć nieodwracalnie?

 

 



Popo.lt tinklaraščiai. Hosting powered by   serverių hostingas - Hostex
Eiti prie įrankių juostos